sobota, 7 listopada 2015

14.

14.

Mój sen przerwało uczucie zimna, jakby coś co mnie ogrzewało zniknęło. Rozchyliłem leniwie powieki, dotknąłem ręką miejsca obok. Pusto. Czyli to wszystko mi się śniło? Usiadłem przecierając oczy. Nie śniło mi się... tutaj wyraźnie ktoś leżał. Na poduszce wklęsły ślad, a kołdra odgięta w moją stronę. Może Tom poszedł przygotować dla nas obu śniadanie? Miło by było z jego strony. Ubrałem się i opuściłem pokój. Chyba za szybko zacząłem się cieszyć z nowej sytuacji. Scenariusz który przewidywałem powoli zaczyna się sprawdzać. Znalazłem go w salonie, siedzącego zupełnie nago na wielkiej kanapie i patrzącego gdzieś przed siebie.
- Tom?
Wydałem z siebie drżący dźwięk bo tylko na taki było mnie tej chwili stać. Niepewność zżerała mnie od środka, a dodatkowo mój zaspany głos zazwyczaj objawiał się delikatną chrypką.
Tom nawet nie drgnął, zupełnie jakby mnie nie słyszał, kompletnie nie reagował na moje słowa.
- Tom?
Powtórzyłem z całej siły starając się trochę mocniej wytężyć struny głosowe. Nadal nic. Zaczerpnąłem więcej powietrza mając w zamiarze przy trzecim podejściu już krzyknąć, jednak moje źrenice gwałtownie się poszerzyły kiedy Tom znienacka zerwał się z miejsca.
- Wstałeś już?
Zapytał podchodząc do mnie, a w jego oczach widziałem zagubienie. To pytanie ewidentnie nie miało sensu, zupełnie jakby nie widział, że nie śpię. W końcu stoję tu przed nim.
- Wszystko w porządku Tom?
Zapytałem kładąc moją drobną dłoń na jego ramieniu. Dziwne, ale poczułem niepokój. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że martwiłem się o niego.
- Zamyśliłem się. Jesteś głodny?
Wyjaśnił i równocześnie zapytał z troską w głosie czy nie czuje potrzeby zjedzenia czegoś.
- Tak.
Potwierdziłem kiwając głową.
- Świetnie, więc idź do kuchni i zrób śniadanie.
Odpowiedział mi, przez chwilę patrzyłem na niego z dużym zaskoczeniem, ale kiedy on delikatnie się uśmiechnął sam zachichotałem i podreptałem do kuchni, cały Tom.
Przygotowałem na szybko jakieś najprostsze kanapki i zrobiłem kawę. Postawiłem to wszystko na stole kuchennym i poszedlem po Toma. Trochę mnie zaskoczył widok który zastałem w korytarzu. Mój brat właśnie wkładał na nogi swoje obuwie i energicznie zgarnął z małego stoliczka kluczyki od swojego samochodu.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj. Mówię poważnie. Chyba, że chcesz oberwać.
Posłał mi srogie spojrzenie i w jednej sekundzie zniknął za drzwiami.
Właściwie to źle zrobił. Jak dotąd nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić, ale jego zakaz narobił mi ochoty by nieco zwiedzić okolicę. Tym bardziej, że zostawił mnie samego. Poszedł się gdzieś pewnie zabawić, a ja mam tutaj siedzieć sam i sie nudzić? Na pewno tak nie będzie. Wcale mnie ta jego groźba nie przestraszyła. Zbroiłem już gorsze rzeczy, gdyby chciał mnie stłuc czy zabić już dawno by to zrobił po numerze który razem z Amandą wywinęliśmy mu jeszcze w burdelu.
O mój Boże... Amanda. Łzy stanęły mi w oczach kiedy przypomniałem sobie o mojej przyjaciółce. Po tej nocy spędzonej z Tomem czułem się na tyle pewnie, że postanowiłem do niej zadzwonić. W tym celu skorzystałem ze stacjonarnego telefonu w willi Toma. Dobrze, że numer dziewczyny znałem na pamięć. Wystukałem go pospiesznie i przyłożyłem słuchawkę do ucha nerwowo wsłuchując się w irytujący sygnał oczekiwania. Byłem pełen obaw, miałem nadzieję, że z Amandą wszystko jest w porządku, że nie przydarzyło jej się nic złego.
- Tak, słucham?
Wypuściłem głośno powietrze z płuc kiedy tylko usłyszałem ten znajomy głos, na mojej twarzy w jednej sekundzie pojawił się szeroki uśmiech.
- Amanda? To ja, Bill.
Odezwałem sie natychmiast.
- Bill?! Drogi Boże... gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?
- Tak, kochana. Żyje, jestem cały i zdrowy. Mieszkam z Tomem w wielkiej białej willi, na obrzeżach LA, kierując się na wschód od centrum miasta. Jest w dość ustronnym miejscu, ale przejeżdżając tą drogą nie da się jej nie zauważyć. Toma akurat nie ma w domu, jeśli jesteś blisko, mogłabyś wpaść. Tak strasznie za tobą tęsknię...
- Ja za tobą też, mały. Będę jak najszybciej dam radę. Trzymaj się, do zobaczenia.
Tymi słowami dziewczyna zakończyła rozmowę. Poszedłem się odświeżyć i ubrać jakoś w miarę znośnie. Później wyszedłem przed dom i usiadłem na ostatnim schodku wypatrując dziewczyny.
Podskoczyłem do góry kiedy z taksówki która przystanęła przy szosie wysiadła dziewczyna o znajomej sylwetce.
- Amanda!!
Krzyczałem biegnąc w jej kierunku po czym wrzuciłem się jej w ramiona. Dziewczyna śmiejąc sie pogładziła moje długie, czarne włosy.
- Aż tak za mną tęskniłeś? Pokaż się..
Westchnęła ujmując w dłonie moją twarz.
- Idealna buźka bez zmian. Kamień z serca, że ten kutas cię nie skrzywdził.
- Nie było tak źle. Można powiedzieć, że trochę się opanował. Może coś zaczyna do niego docierać... mam taką nadzieję.
Uchwyciłem dłoń dziewczyny i pociągnąłem ją w stronę pewnie największego domu jaki w życiu widziała.
- Imponujące prawda?
Zapytałem z uśmiechem wprowadzając ją do środka budynku.
- Przyznam... że tak. Warunki zapewnił ci całkiem przyzwoite.
Zaśmiała się przysiadając na sofie, a ja wręczyłem jej szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Też za tobą tęskniłam, przyznaje. Każdego dnia się zastanawiałam czy nie zrobił ci czegoś złego.
W tym momencie zrobiła coś nieoczekiwanego, kompletnie mnie zamurowało kiedy przysunęła się do mnie i zaczęła składać delikatne pocałunki na moich wargach. Sparaliżowany nie byłem w stanie zareagować przez pierwsze parę chwil.
- Ee.. Amanda, co ty wyprawiasz? Wytłumacz mi to...
Mruknąłem cofając się trochę do tyłu. Dziewczyna tylko westchnęła.
- Myślę, że mogę być z tobą szczera. Już od dłuższego czasu znaczysz dla mnie coś więcej niż przyjaciel...
Otworzyłem szczerzej oczy, w pewnym sensie już kiedyś przeszło mi to przez myśl. Niestety to nie zmieniało faktu, że nie miałem pojęcia jak mam teraz zareagować by jej nie zranić, ani nie urazić w żaden sposób. Po pierwsze ja nie mogłem odwzajemnić tego uczucia bo po prostu go nie czułem i kochałem ją tylko jak przyjaciółkę, a po drugie... no cóż sytuacja była skomplikowana. Nawet gdybym chciał dać jej szansę był jeszcze Tom, pomijając fakt, że to jego kochałem, jestem jego własnością i on nigdy nie pozowli na to by było coś między mną i Amandą.
- Amy... nie zrozum mnie źle... ale sama wiesz. Jest Tom, to nigdy by się nie udało dopóki należę do niego. On nawet nie pozwoliłby ci się zbliżyć do mnie. Z reszta gdyby wiedział, że tu teraz jesteś strasznie by się gniewał bo miałaś zniknąć z mojego życia.
- Wiem Billy, wiem.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Ale samo zbliżenie się do ciebie w taki sposób wiele mi daje, naprawdę.
Uśmiechnąłem sie na te słowa i sam zbliżyłem się do niej dając jej bardziej konkretnego buziaka w same usta. Skoro tyle jej wystarczyło do szczęścia mogłem jej to dać. W końcu chciałem żeby była szczęśliwa. Nie przewidziałem tylko tego, że mogę się w to za mocno wciągnąć i posunąć trochę dalej.
Amanda nachyliła się nade mną pogłębiając nasz pocałunek, co nie ukrywam bardzo mi się podobało. Była tak delikatna, jak chyba jeszcze nikt z kim byłem w łóżku. Robiła to z prawdziwym uczuciem.
Zamruczałem cicho pozwalając jej sie ułożyć między moimi udami. Dziewczyna nawet nie odrywając ust od moich sprawnie rozpięła moje spodnie i wsunęła dłonie pod bokserki. Westchnąłem czując jak jej palce umiejętnie dotykają mojej męskości. Co by nie mówić, lata praktyki w burdelu zrobiły swoje w tej kwestii. Doskonale wiedziała jak ma to zrobić, żebym odczuł prawdziwą przyjemność.
- Mhmm... Amy... nie powinniśmy tego robić...
Udało mi się wymamrotać pomiędzy jej coraz bardziej zachłannymi pocałunkami.
Nie słuchała mnie już. Widać było, że miała ochotę od dawna zabawić się ze mną. I właściwie doszedłem do wniosku, że nie mam powodu by się jej opierać. W końcu Tom dawał mnie pieprzyć komu popadnie więc i teraz nie powinien mieć niczego przeciw temu, że sprawię sobie trochę przyjemności z koleżanką.
Nim się obejrzałem byłem już nagi od pasa w dół, a Amanda trzymała w ustach mojego członka. Żebym to ja pamiętał kiedy ostatni raz ktoś mi robił loda... Zawsze to ja byłem tym któremu przypadało to średnio przyjemne zadanie. Patrzyłem jak zahipnotyzowany w jej oczy czerpiąc z jej poczynań nie małą przyjemność. Nie ubliżając jej naprawdę była w tym perfekcjonalistką.
Pojękiwałem cicho jej imię za każdym razem kiedy zaciskała usta mocniej na moim penisie. Kompletnie straciłem kontakt z rzeczywistością i aż wstyd mi się zrobiło jak po dosłownie 2-3 minutach doszedłem z głośnym jękiem, spuszczając się akurat na brodę dziewczyny, która nie zdążyła w porę wyjąć mojej męskości z ust. Zaczerwieniłem się dysząc sobie cicho, niestety moje rumieńce nie umknęły uwadze Amandy.
- Daj spokój Bill. Potraktujmy to, że doszedłeś tak szybko jako komplement dla mnie.
Uśmiechnęła się i nachyliła nade mną by dać mi buziaka w usta po czym wróciła do swojej pierwotnej pozycji i chwyciła szklankę z sokiem, upijając z niej łyka. Ja w tym czasie szybko się pozbierałem i wcisnąłem na tyłek bokserki wraz ze spodniami.
Chrząknąłem cicho wskazując palcem na brodę mojej przyjaciółki.
- Ee.. może to głupio zabrzmi, ale masz moją spermę na brodzie.
Wziąłem serwetkę ze stołu i starłem jej ją zanim ona zdążyła to zrobić.
- Już, po kłopocie.
Wyszczerzyłem się i sam nie rozumiałem dlaczego czułem sie teraz w jej towarzystwie niezręcznie.
- Myśle, że będę się już zbierać, ze wzgledu na Toma... sam wiesz. Nie chciałabym się tutaj z nim spotkać. Ale jakbyś jeszcze kiedyś miał możliwość się ze mną zobaczyć, nie ważne czy tutaj czy jeśli dostaniesz jakieś pozwolenie na opuszczenie tej willi daj znać. Pamiętaj o mnie i dzwoń zawsze kiedy będziesz miał taką możliwość.
Powiedziała wstając. Dostałem jeszcze jednego intensywnego buziaka na pożegnanie.
Kiedy zostałem sam skuliłem się w samym rogu sofy na której dzisiaj doszło do tych dziwnych wydarzeń.
Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony podobało mi się to co Amanda mi zrobiła, z drugiej czułem się z tym źle bo to moja przyjaciółka, a z trzeciej strony jest jeszcze Tom. Sam nie wiedziałem co mam sobie o tym myśleć. W którymś momencie zasnąłem zmęczony przemyśleniami. Obudził mnie dopiero trzask drzwi wejściowych, było już ciemno, jak podejrzewałem mieliśmy późny wieczór. Tom musiał dopiero wrócić do domu. Nie myliłem się za bardzo. Po chwili w ogromnym salonie pojawił się mój brat. Co mnie zaskoczyło krwawił. Miał rozwalony łuk brwiowy. Spojrzałem na niego z przerażeniem, natomiast on skrzyżował  dłonie na klatce piersiowej i unosząc niezranioną brew do góry spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Co ci się stało?! Biłeś się?!
Wystrzeliłem pierwszy.
- Dobrze się dzisiaj bawiłeś?
Zapytał unikając odpowiedzi na moje pytanie.
- N-nie. Niekoniecznie. Co masz na myśli?
- Nic. Myślałem, że może chcesz mi o czymś powiedzieć.
Mruknął nalewając sobie wody do szklanki.
- To raczej ty powinieneś mi powiedzieć kto tak cię urządził.
- Porozmawiamy jutro.
Mruknął rzucając mi mógłbym rzec, że nieco zdenerwowane spojrzenie, od razu kiedy przełknął spory łyk wody, a później zniknął w korytarzu.
Miałem wrażenie, że jest na mnie o coś zły, ale nie było to jego klasyczne wkurwienie jak zazwyczaj. Zachowywał sie jakbym go gdzieś w jakiś spośób zawiódł.
Nawet przeszło mi przez myśl, że chodzi mu o dzisiejszą sytuację z Amandą, ale od razu odrzuciłem tą myśl. Nie chciałem nawet myśleć o tym co by było gdyby się rzeczywiście w jakiś sposób - być może i nawet nadprzyrodzony o tym dowiedział. Wiedziałem, że potrafi czerpać informacje o rzeczach o których tak naprawdę nie ma możliwości dowiedzenia się. Przełknąłem ślinę. Przez całą resztę nocy zastanawiałem się czy nie lepiej dla mnie byłoby gdybym się przyznał. Może uniknąłbym ewentualnej kary.

sobota, 4 października 2014

13.

13.

Prawie jak sen. Piękne sny mają to do siebie, że budzenie się z nich jest dla nas szczególnie brutalne. Spotkanie z rzeczywistością, rozejrzenie się dookoła i zdanie sobie sprawy z tego, że nic nie jest takie jak nam się jeszcze przed momentem wydawało.
Przestałem wierzyć w Boga w momencie kiedy pozwolił na to, żebym stał się własnością Toma. Czym sobie na to zasłużyłem? Nigdy nie krzywdziłem ludzi.
Tak więc po co żyjemy? Po to, żeby wycierpieć swoje i umrzeć? Tak, chyba tak.
Tom dał mi złudną nadzieję tego, że coś może się zmienić.
Tego wieczoru Tom był innym człowiekiem. Jak to wszystko jest możliwe? Czasami naprawdę wydaje mi się, że albo Tomów jest dwóch, albo on naprawdę jest jakimś nadczłowiekiem lub jeszcze innym wytworem mojej wyobraźni. Momentami nie wiem nawet czy moje życie nie jest jednym wielkim żartem. Napisaną przez kogoś bajką dla dorosłych. A może to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie?
Sex z Tomem był cudowny.
Po raz pierwszy w życiu Tom był dla mnie czuły, delikatny i mimo, że lubię ostro to miałem jeden z największych orgazmów w życiu. Okazał mi trochę miłości, to się zmieniło. Nie czułem się jak jebana dziwka tylko jak znaczący coś dla kogoś człowiek.
Nie wiem, na co mu było to przebranie dziwki? Żeby go podniecić bo pieprząc mnie delikatnie by nie doszedł? Wszystko wskazywało na to, że właśnie tak.
Naprawdę wydawało mi się, że już będzie lepiej. Czasy burdelu zdawały się być już przeszłością. A moja miłość do nowego Toma była jeszcze większa niż przedtem.
Skończyliśmy na dywanie. Po dwóch numerkach z małą przerwą pomiędzy byłem dosłownie - wyjebany.
Spoglądałem kątem oka na Toma który jeszcze nie podniósł się z ziemi.
Przejechałem ręką po jego umięśnionej klacie wzdychając. Mógłbym jeszcze raz, jednak praca w tym fachu coś dała.
- Masz ochotę wziąć mnie jeszcze raz braciszku?
Szepnąłem mu do ucha i polizałem je. Tom się roześmiał i spojrzał na mnie tym wzrokiem który znałem bardzo dobrze, miał na mnie ochotę. Wiedziałem, że zerżnąłby mnie jeszcze raz, stać go na to. To fajne uczucie, wiedzieć, że nie potrafi Ci się oprzeć. Sexowne ciało jest chyba jedyną rzeczą jaka mi się w tym życiu udała.
Tom złapał moją rękę i przyciągnął mnie na siebie. Zaczął muskać moje usta, tak delikatnie. Nawet nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że taki niby ledwo wyczuwalny dotyk ust potrafi być przyjemniejszy od takiego zachłannego pocałunku.
- Starczy na dzisiaj kochanie.
Powiedział w końcu podnosząc się na łokciach. Że co takiego? Przecież patrzył na mnie tak... tak jakby chciał mnie zerżnąć. W co on ze mną gra? Potrafię rozpoznać na co ma ochotę, przecież nie od dzisiaj go znam. A poza tym. Jak mnie nazwał? Kochanie? Zgłupiałem. Tak się boje, że się rozczaruje. On celowo robi mi nadzieję, jest delikatny, oszczędza mnie, udaje, że się o mnie troszczy, żeby potem brutalnie dać mi do zrozumienia, że nie. Że chyba sobie coś ubzdurałem jeśli myślę, że mnie pokocha. On chce, żeby mnie po prostu zabolało, jak najmocniej. Tylko czemu?
Mam nadzieję, że się mylę. Naprawdę chciałbym się mylić. Ale teraz będę cieszył się tym co mam. Dopóki nie zmieni zdania, będę upajał się każdą chwilą jego miłości.
- Tom, ale na pewno nie chcesz jeszcze raz? Widzę, że masz ochotę.
- Jak na jeden raz wystarczy.
Powtórzył stanowczo wstając. Siedziałem na ziemi z głupią miną. Serio dziwnie mi z tym, że namawiam go, żeby mnie przeleciał, a on odmawia. Ja wiem, że zrobiliśmy to dwa razy w ciągu ostatniej godziny, ale ja mam dalej ochotę. Cholera, on jest taki sexowny, że jego nagie ciało nie przestaje działać na mnie nawet przez moment.
- Idziesz ze mną pod prysznic?
Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Otworzyłem szczerzej oczy. Jeszcze pyta. Zerwałem się i prawie podbiegłem do niego dając mu do zrozumienia, że za nic bym sobie nie odpuścił widoku jego ciała pod prysznicem. Powędrowaliśmy do łazienki w jednym z pokoi na piętrze. Wnioskowałem, że to pokój Toma po tym, że leżało tam na krzesłach parę jego porozwalanych ubrań. Poza tym chyba tu go wtedy dorwałem z tą laską, chociaż... głowy bym sobie nie dał uciąć. Tutaj się naprawdę można zgubić! Dom labirynt z milionem pokoi które się praktycznie niczym między sobą nie różnią. Kosmos. Nie wiem skąd Tom tą willę wytrzasnął i dlaczego zdecydował się akurat na taki skomplikowany układ pomieszczeń. Może miał w tym jakiś interes, cholera go wie. Nigdy nie zrozumiem w jaki sposób jego mózg funkcjonuje i co on sobie tam w tej głowie myśli. Ta niepewność jest chyba najgorsza bo nigdy nie wiem czego powinienem się spodziewać. Jakie atrakcje tym razem mi zapewni?
Tom wepchnął mnie do kabiny prysznicowej i wszedł za mną. Odkręcił wodę i jakby nigdy nic zaczął się myć. No nie. Myślałem, że pod prysznic razem chodzi się w zupełnie innym celu. Może on nie wie? Muszę mu chyba uświadomić. Te krople wody spływające po jego ciele nie dają mi wyboru.
- Tom...
Mruknąłem i przykleiłem się do niego. Całowałem jego szyję, sunąłem po niej końcówką swojego języka. Woda leciała prosto na moja twarz, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, zamknąłem oczy i całowałem go na oślep. Zjeżdżałem niżej. Na jego klatkę piersiową, brzuch i w końcu dotarłem tam gdzie lubię go całować najbardziej. Nie chciał sexu, to chociaż mu obciągnę na zakończenie wieczoru. Musi być trochę na moim chociaż uważam, że to i tak kompromis. Upadłem przed nim na kolana, a Tom zatroszczył się o moją wygodę i zakręcił wodę. Naprawdę mam w stosunku do jego zachowania takie odczucia jakbym coś dla niego znaczył. No nie oszukujmy się, on tak się zachowuje.
Chwilę pomachałem ręką na jego penisie chcąc wrócić go choć trochę do życia. Całowałem go u nasady, później przeniosłem się z pocałunkami na jego główkę, a jądrami zajęły się moje place.
Mruknięcia Toma dały mi do zrozumienia, że już pora zabrać się za niego konkretniej.
Zerknąłem tam na górę. Jego mina chyba jest najlepszym podziękowaniem za to co właśnie robię. Wiem, że to co robię sprawia mu przyjemność. Takie wynagrodzenie zdecydowanie mi wystarcza.
Jego członek zniknął w moich ustach, a ja zacząłem energicznie poruszać głową przez co parę razy na sekundę się z nich wysuwał. Wiem, że Tom lubi ostro, a dziś się tak przemęczył. No, niech ma.
Doszedł tak szybko, wiedziałem, że tego potrzebował. Spuścił się do moich ust, a ja wszystko połknąłem dodatkowo uśmiechając się przy tym w niegrzeczny sposób. Wstałem i odkręciłem z powrotem wodę. Teraz już grzecznie się umyliśmy się nawzajem. Ja jego, a on mnie. Dodatkowa przyjemność móc po dotykać jego ciała praktycznie w każdym miejscu, nie wspominam już nawet co to za uczucie kiedy on rozsmarowywał żel pod prysznic na mnie, nie do opisania. Jęknąłem mu tam parę razy, ale panowałem nad tym, żeby po raz kolejny się nie podniecić bo czwarty raz w ciągu godziny nawet Toma mógłby powalić. Wyszliśmy spod prysznica. Skierowałem się w stronę wyjścia z pokoju Toma, sądziłem, że ten miły wieczór mamy już za sobą i teraz każde z nas pójdzie spać. Jednak zdziwiłem się bo Tom złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
- Śpimy razem.
Oświadczył mi i zaprowadził do swojego łóżka. O Boże. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Pocałuje mnie może jeszcze, przytuli i będzie życzył dobrej nocy? Ja chyba śnię. Na jawie.
Niepewnie się obok niego położyłem. Tom zgasił światło i poczułem jak mnie obejmuje. Aż zadrżałem. Naprawdę ciężko jest uwierzyć w to, że to rzeczywistość kiedy naprawdę spełnia się Twoje marzenie. Tak po prostu. Coś o czym marzyłeś każdego wieczoru kładąc się spać tak z dnia na dzień po prostu staje się prawdą. Tom pocałował mnie delikatnie w czoło, a po moich policzkach spłynęły dwie przezroczyste łzy kiedy przy swoim uchu usłyszałem dwa słowa.
- Dobranoc Bill.
Zacisnąłem mocno powieki. Tak bym chciał, żeby ta bajka trwała dalej. Jutro obudzę się z tego snu, prawda? Wiem, że tak. Mówi mi to rozsądek. Moje serce tak bardzo chciałoby wierzyć w co innego.

piątek, 2 sierpnia 2013

...

Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga, na którym przed chwilą pojawiła się pierwsza notka ;) http://love-the-fuck-story.blogspot.com/

poniedziałek, 15 lipca 2013

12.

12.

Kolejnego dnia już wcześnie rano byłem na nogach. W nocy nie mogłem nawet spać, byłem podekscytowany tymi zakupami jak małe dziecko. Szybko się ogarnąłem, zrobiłem makijaż najlepiej jak potrafiłem i ubrałem najładniejsze ciuchy. Nie chciałem przecież, żeby Tom się mnie wstydził. Do tego myśl o tym co będzie działo się po zakupach przyprawiała mnie o motylki w brzuchu. Od dawna tego nie czułem, a co bardziej niesamowite znowu czuje to do niego. Co to może być jeśli nie prawdziwa miłość? Komu innemu byłbym w stanie wybaczyć i zapomnieć tyle krzywd które mi wyrządził?
Była dokładnie 8 rano. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, a byłem przekonany, że Tom nadal śpi w najlepsze... gdzieś. W jednym z kilkudziesięciu pokoi. Dobijające było to, że nawet nie miałem pojęcia w którym z nich go szukać.
- Tom...
Szepnąłem bezradnym głosem. Tom niestety nie pojawił się nigdzie w pobliżu tak jak tego oczekiwałem więc nie miałem innego wyjścia jak zabrać się za przeszukiwanie pokoi.
Pierwszą dziesiątkę przeszukałem z zapałem, jednak nikogo tam nie znalazłem toteż mój zapał szybko zgasł.
Wryło mnie w ziemię kiedy w którymś z dalszych pokoi znalazłem Toma. Jednak elementem który zupełnie mnie zaskoczył było to, że nie był on sam. Kompletnie się tego nie spodziewałem i byłem załamany. Przy oknie stała kobieta o wyraźnych kobiecych kształtach paląca papierosa, w momencie kiedy Tom leżał prawie nagi bo w samych bokserkach na łóżku.
Oczywiście, od razu domyśliłem się co tutaj robili, a po tym co już zdążyłem sobie wyobrazić to naprawdę zabolało. Jak głupi myślałem, że Tomowi na mnie zależy, że zmienił swoje podejście do mnie i będzie łączyło nas w końcu coś więcej. Ale nie, niestety ludzie tacy jak on nigdy się nie zmieniają, w końcu był, albo i nadal jest alfonsem, nie może mieć żadnych wyższych uczuć, do wszystkiego podchodzi z dystansem.
- Bill? Co Ty tu robisz?
Zapytał Tom podnosząc się, a na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie i jakby lekki niepokój.
- To jest Bill?
Odezwała się kobieta.
- No proszę... Tom dużo mi o Tobie opowiadał... Podobno jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem.
Zaśmiała się i podeszła do mnie. Zaczęła mi się dokładnie przyglądać, a ja stałem jak sparaliżowany.
- Tom co tu się dzieje?
Wyszeptałem. Mój głos brzmiał teraz żałośnie.
- Linda, daj mu spokój widzisz, że się Ciebie boi.
Tom stanął w mojej obronie, za co w tym momencie byłem mu akurat bardzo wdzięczny.
- Bill po co tu przyszedłeś?
Zwrócił się do mnie, a ja przez tą całą sytuację prawie zapomniałem po co tu przyszedłem.
- Mieliśmy jechać do sklepu, ale to już nie ważnie.... nie przeszkadzajcie sobie i pierdolcie się dalej...
Wybiegłem stamtąd niemal z płaczem. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że Tom wybrał taką cycatą dziwkę mając w zasięgu mnie. Dla niego zawsze byłem gotowy i chętny do zabawy. Nigdy mu nie odmówiłem, nigdy.
W tym momencie miałem wszystkiego dosyć. Wszystkiego, a przede wszystkim Toma. Wybiegłem przed willę i usiadłem na schodkach, zacząłem głośno płakać nie zwracając na nic uwagi. Cały mój staranny makijaż poszedł się jebać. Kiedy już trochę się opanowałem, a było to jakieś 30 minut później nieznana mi kobieta wyszła z willi mijając mnie bez słowa po czym wsiadła do czarnego samochodu i odjechała. Zaraz po niej wyszedł Tom który spojrzał na mnie z politowaniem.
- Bill co to był za cyrk?
Zapytał chichocząc, ja tylko spojrzałem na niego zamazanymi od łez oczami.
- Co to miało znaczyć "pierdolcie się dalej"?
Zacytował moje słowa, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Przeleciałeś ją. Przyznaj się. Miej odwagę powiedzieć mi to prosto w twarz.
Wstałem i moja twarz znalazła się na wysokości twarzy Toma.
- Nie przeleciałem jej to po pierwsze, a nawet gdybym ją przeleciał to co Ci do tego?
- Rozumiem. Przecież jestem tylko zwykłą dziwką, nic dla Ciebie nie znaczę...
- Bill, od początku stawiałem sprawę jasno. Owszem, być może jesteś jedną z moich ulubionych dziwek i specjalnym względem jest też to, że jesteś moim bratem, ale nie licz na nic więcej. Chyba nie myślałeś, że się w Tobie zakochałem, dla Ciebie zmienię się i będziemy parą, a Twoje marzenia o mnie się spełnią?
Zapytał chichocząc, a ja patrzyłem na niego z kamienną miną i bólem w oczach.
- Myślałeś tak....
Szepnął Tom i wtedy stało się coś czego się nie spodziewałem i nigdy bym się nie spodziewał. Przytulił mnie, zrobił to z takim uczuciem, że momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Tom dlaczego taki jesteś? Błagam Cię, spróbuj się zmienić, zrób to dla mnie, proszę! Ja zrobiłem dla Ciebie tak wiele...
Wyszlochałem mocno się w niego wtulając i brudząc tym samym jego koszulkę.
- Dobrze wiesz, że nie mogę Ci tego obiecać Bill, ale przysięgam, że z Lindą łączą mnie zupełnie inne sprawy niż łóżkowe...
Pogłaskał mój policzek.
- Nie płacz już braciszku bo w Twoim wieku to naprawdę niewskazane...
Zażartował.
- Idź się umyć i jedziemy.
 Po jego słowach ze spuszczoną głową poszedłem do łazienki. Umyłem dokładnie twarz i zrobiłem od nowa makijaż.
Parę minut później siedzieliśmy już z Tomem w samochodzie i zmierzaliśmy do centrum handlowego.
Lubiłem przyglądać się temu jak Tom prowadzi samochód. Robił to w sposób który mnie podniecał. Widok jego dłoni, szczególnie na gałce do skrzyni biegów doprowadzał mnie do szaleństwa. Wiadomo z czym ona mi się kojarzyła, a to jak ręka Toma sprawnie ją "dotykała" sprawiło, że nie kontrolując się cicho jęknąłem.
Tom od razu spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Bill, Ty zboczeńcu...
Podsumował od razu. Widać, zdążył zauważyć gdzie ostatnio przez dłuższą chwilę padał mój wzrok, a jako, że jakimś cudem wie o czym myślę przejrzał mnie na wylot.
- Poważnie?
Zerknął na mnie śmiejąc się.
- Nie wiedziałem, że aż taki jesteś wyposzczony....
- Tom nie śmiej się, dobrze wiesz jak na mnie działasz.
Obroniłem się, ale mimo tego czułem jak moje policzki zalewa rumieniec.
Po tej krępującej sytuacji Tom zatrzymał samochód przed centrum handlowym. Kiedy znaleźliśmy się już w środku dopiero poczułem się w swoim żywiole, Tom nieco mniej, ale teraz nie miał nic do gadania.
Ciągałem go po najdroższych sklepach, przymierzałem masę ciuchów, sporo wybrałem też dla niego. Nie był tym może zachwycony, ale nie bałem się o jego fundusze. Dobrze wiedziałem, że kto jak kto, ale Tom ma kasy jak lodu. Po zaliczeniu wszystkich ważniejszych sklepów z reklamówkami pełnymi butów, ubrań, bielizny między innymi też tej erotycznej, przeróżnych drobiazgów takich jak pierścionki, bransoletki itp. podążyliśmy do supermarketu. Ciągle chodził za mną jogurt truskawkowy.
Zostawiłem Toma obładowanego, a sam zasuwałem z koszykiem po sklepie, nie było chyba rzeczy której bym w nim nie miał, ale ilością zdecydowanie przeważał jogurt truskawkowy i alkohole.
Do domu dotarliśmy dopiero wczesnym wieczorem. Po Tomie było widać, że jest wykończony, natomiast ja czułem się cudownie, tak świetnie jak nigdy dotąd. Od razu zabrałem się za wypakowanie wszystkiego.
- Idę się odświeżyć i odpocząć, ty zrób kolację i załóż któreś z tych ubrań które kupiliśmy na takie okazję.
Rzucił i zniknął mi z oczu. Z ogromną przyjemnością zrobiłem to o co mnie poprosił, w końcu z tym co kupiliśmy miałem duże pole do popisu. Kolacja przy świecach była gotowa już po pół godzinie, wtedy poszedłem się umyć, szczególnie w "tym" miejscu które dzisiejszego wieczoru odegra jedną z ważniejszych ról. Już nie mogłem doczekać się kiedy poczuję Toma w sobie. W samym erotycznym stroju pojawiłem się znowu przy stole przy którym siedział już czekający na mnie Tom. Na mój widok gwizdnął.
- Wyglądasz jak prawdziwa luksusowa dziwka...
Szepnął z podziwem.
- To znaczy, że strój spełnia swoją rolę...
Szepnąłem siadając na jego kolanach twarzą do niego. Wtedy Tom spojrzał mi głęboko w oczy.
- Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Mimo tego stroju po raz pierwszy nie potraktuję Cię jak dziwkę... Dzisiaj będziesz dla mnie kimś wyjątkowym...
Szepnął wpijając się w moje usta.

niedziela, 23 czerwca 2013

11.

11.

Obudziłem się w kompletnych ciemnościach. Była noc i to było pewne, ale nie miałem pojęcia ile dni minęło. Po krótkiej ocenie otoczenia stwierdziłem, że leżę na sofie, a to oznaczało, że Tom nigdzie mnie nie przenosił. No właśnie, gdzie on jest? To świetne pytanie zwłaszcza, że chcę się dowiedzieć co tu się do cholery dzieje. Czemu odleciałem? Skoro to nie sprawka Toma to czyja?
- Tom...
Spróbowałem zawołać, ale mój głos był mocno zachrypnięty, a gardło kompletnie wyschnięte i nie potrafiłem nawet wydać z siebie głośniejszego dźwięku. Westchnąłem zrezygnowany. Czułem się słabo i wolałem nie ryzykować upadku podczas próby wstania. Złapałem więc wazon stojący na stole obok sofy i cisnąłem nim z całej siły o ścianę. Rozbił się na małe kawałeczki robiąc przy tym straszny hałas. Momentalnie w salonie zapaliło się światło i w pobliżu sofy pojawił się nieźle wkurwiony Tom. Splótł ręce na piersi i wpatrywał się we mnie.
- Widzę, że czujesz się już całkiem nieźle...
Powiedział z ironią.
- Ale to do cholery nie jest jeszcze powód, żeby demolować mi salon!
- Sorry...
Wyszeptałem.
- Nie miałem siły Cię zawołać... Możesz dać mi coś do picia?
Powiedziałem półgłosem. Tom skinął głową i wyszedł, a po chwili pojawił się ze szklanką wody w ręku którą mi podał. Pomógł mi usiąść i wtedy wziąłem pierwsze dwa łyki. To zdecydowanie mi pomogło.
- Tom co to w ogóle było?
Tom pokręcił nerwowo głową na bok.
- Nie wiem, kurwa, nie wiem. Jakimś wyjaśnieniem byłoby to, że facet który tu wczoraj był - Rico, dolał mi czegoś do whisky. Tylko, że ja czuje się dobrze dlatego nie mam pojęcia co tu się do cholery dzieje...
- Tom bo ty... przecież ty... ty nie jesteś człowiekiem...
Szepnąłem spuszczając wzrok.
- ... a-a ja nim jestem, jestem słaby, nie zapominaj o tym Tom.
Tom mocno zmarszczył czoło.
- A kto Ci powiedział, że ja nie jestem?
Tutaj parsknął.
- Owszem, może pozwoliłem Ci tak myśleć, ale nadszedł czas na chwilę szczerości Bill.
Teraz czułem się już kompletnie zagubiony. Po tym wszystkim co się wydarzyło naprawdę nie wiedziałem kiedy on mówi prawdę.
- Bill to tak banalnie proste.... ja po prostu potrafię wykorzystać zmysły i umiejętności o których istnieniu ty nawet nie masz pojęcia.
Oczywiście nadal nic nie rozumiałem, ale to, że Tom jest człowiekiem prawdę mówiąc sprawiło, że zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Co z tym Rico? Nie zapytasz go czy maczał w tym palce?
- Pytałem. Przysięgał, że nie ma z tym nic wspólnego.
- I tak po prostu mu wierzysz?
- Tak. Ten facet nie potrafi kłamać. Bill może ty po prostu nie potrafisz pić? Masz tak słaby łeb, że przy mocniejszym alkoholu od razu odpadasz?
- Nie, nie sądzę Tom. Pamiętasz ten dzień w którym się poznaliśmy?
Mimo tego wszystkiego uśmiechnąłem się na wspomnienie tego dnia.
- Wtedy wypiłem naprawdę dużo i czułem się świetnie. Przypomnij sobie co byłem w stanie zrobić w łóżku, od razu zrozumiesz, że tą ewentualność powinieneś odrzucić.
Tom zamyślił się przez moment, a potem zaśmiał.
- Masz rację.
Potwierdził moje słowa.
- Damy tej sprawie spokój. Jeśli coś podobnego zdarzy się ponownie to dopiero wtedy będziemy się tym martwić. Teraz wracaj do żywych.
Uśmiechnął się i już chciał odejść, ale zatrzymałem go.
- Tom, zaczekaj.... mam ochotę na jogurt truskawkowy.
W tym momencie mina Toma była bezcenna. Czy to naprawdę zabrzmiało tak głupio?
- Liczysz na to, że w środku nocy wsiądę do auta i pojadę do sklepu bo masz ochotę na jogurt?
Zapytał unosząc brew i parskając przy tym śmiechem.
Zrobiło mi się głupio. Może rzeczywiście ten pomysł do mądrych nie należał, ale Tom mógłby przecież odmówić i po prostu powiedzieć, że zrobi to jutro.
- Przepraszam. Ja po prostu mam straszną ochotę.
Szepnąłem i z powrotem się położyłem.
Tom po raz kolejny tej nocy zamyślił się.
- W kuchni są truskawki. Mogę spuścić Ci się do jakiegoś kubeczka, wymieszasz sobie moją spermę z truskawkami i jogurt truskawkowy gotowy...
Zakpił sobie.
- Zabawne...
Mruknąłem.
Tom westchnął.
- Dobra Bill, z racji, że już i tak mieszkasz w moim domu, dajesz mi dupy, a do tego jesteś moim bratem, jutro pojadę z tobą do centrum handlowego, ale pamiętaj, że będziesz odwiedzał to miejsce tylko raz w miesiącu więc lepiej kup wszystko na zapas.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Nie pamiętałem kiedy ostatnio byłem w sklepie, a kochałem to przecież.... do tego z Tomem... po prostu bajka.
- Naprawdę Tom? Będziemy razem oglądać i przymierzać ciuchy?
Zapytałem z entuzjazmem i momentalnie wszystkie siły do mnie wróciły bo wyskoczyłem z łóżka i rzuciłem się mu na szyję.
- Kocham Cię, kocham Cię, kocham!!!
Zacząłem go obcałowywać. Taka prosta rzecz, a dała mi szczęście którego nie zaznałem od tak dawna.
- Bill spokój...
Tom uwolnił się ode mnie w końcu śmiejąc się.
- Rano ja zrobię coś dla Ciebie, ale za to wieczorem liczę, że ty zrobisz coś dla mnie.
- Sex?
Zapytałem patrząc w jego duże czekoladowe oczy które widziałem dobrze mimo ciemności która panowała w pokoju.
- Tak.... długi, gorący i tym razem namiętny sex....
Zdziwiłem się trochę bo sądziłem, że Toma kręci tylko szybko, ostro i z najbardziej perwersyjnymi gierkami.
- Chcę małej odmiany. Muszę sprawdzić jak radzisz sobie jeśli chodzi o taki sex.
Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, a może bardziej marzenie o tym, że Tom kłamie, że coś do mnie czuje i chce mojej bliskości, a nie tylko szybkiego rżnięcia dla zaspokojenia swojego napięcia seksualnego.
- Dobrze Tom.
Szepnąłem patrząc mu w oczy. Dziwne, że zaczynałem odnosić wrażenie, że ucieczka z burdelu była strzałem w 10. Całe moje życie jak gdyby się zmieniło, nie obsługuje klientów tylko mojego Toma. Mam go na własność. Cały czas blisko siebie. Czy nie właśnie o tym marzyłem?

sobota, 1 czerwca 2013

10.

10.


Tom zatrzymał samochód pod naprawdę wypasioną białą willą. Na zielonym tle pięknego ogrodu wyglądała naprawdę imponująco. Z wrażenia, aż rozchyliłem usta co nie umknęło uwadze Toma bo od razu zaśmiał się.
- Nieźle się zapowiada, prawda braciszku?
Dorzucił zanim wysiadł z samochodu. Jak zaczarowany podążyłem za nim. Weszliśmy do środka i zacząłem się rozglądać. To było niesamowite, nigdy jeszcze nie byłem w tak wielkim pomieszczeniu.
- Będę miał tutaj swój pokój?
Zapytałem jakby nie bardzo mogąc w to uwierzyć.
- Dostaniesz swój pokój, ale jeśli mnie wkurzysz to piwnica będzie do twojej dyspozycji.
Powiedział Tom rzucając moje walizki w połowie korytarza.
- Wybierz sobie który Ci się podoba, umyj się i na razie nie zawracaj mi głowy. Mam coś ważnego do załatwienia.
Oznajmił mi w tym samym momencie odbierając dzwoniący już od jakiegoś czasu telefon. Zniknął gdzieś zanim zdążyłem się obejrzeć. Dziwne... ale nie wnikałem w to co się stało, byłem zbyt pochłonięty tym co miałem wokół siebie. Pozbierałem z ziemi moje walizki i wybrałem sobie spory, ale mimo to skromny na tle innych pokoi pokój. Rozpakowałem się i wszedłem do sporej łazienki która była w połączeniu z moim pokojem. Rozebrałem się i porządnie umyłem. Odświeżony, w ręczniku który był jedyną rzeczą okrywającą w tej chwili moje ciało wyszedłem z zamiarem założenia na siebie świeżych ubrań. W tym samym momencie dobiegły mnie krzyki z ogromnego salonu położonego piętro niżej na który z korytarza na tym piętrze był świetny widok. Otworzyłem drzwi i wyszedłem opierając się o poręcz schodów. Tom rozmawiał, a właściwie kłócił się z jakimś facetem, nie miałem pojęcia o czym bo porozumiewali się w jakimś dziwnym języku. Przykucnąłem i z uwagą ich obserwowałem. Tom stał tyłem do mnie więc czułem się bezpiecznie, że nie zauważy, że tak bezczelnie go podglądam. Trochę się pomyliłem o czym przekonałem się od razu.
- Bill na co się do kurwy gapisz?! Nie masz jakiś ciekawszych zajęć w swoim pokoju?!
W pierwszym momencie mnie zamurowało bo przecież nie mógł mnie widzieć, a jednak wiedział, że podglądam. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że przecież on wie wszystko.
- Przepraszam.
Szepnąłem żeby nie pogarszać sprawy i w pośpiechu cofnąłem się do swojego pokoju.
Wyszukałem w szafie odpowiednie ubranie i założyłem na siebie. Nie miałem co robić więc postanowiłem poleżeć ze słuchawkami w uszach. Dobra muzyka mnie uspokoiła i sprawiła, ze momentalnie zasnąłem.
Późnym wieczorem obudziło mnie szarpanie za ramie. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Toma.
Wyciągnął mi słuchawki z uszu, a ja patrzyłem na niego z wielkim znakiem zapytania wypisanym na twarzy.
- Mam dla Ciebie przykrą wiadomość. Podjąłem decyzję, że zostaniesz wykastrowany.
Powiedział ze śmiertelnie poważną miną, na co ja wpadłem w panikę. Wiedziałem, że potrafi mieć przeróżne nawet najbardziej chore pomysły, nic mnie już nie dziwiło z jego strony. Zerwałem się z łóżka i patrzyłem na niego w przerażeniu.
- Nie... jak to.... dla-dlaczego!? nie możesz mi tego zrobić!
Tom wybuchnął głośnym śmiechem, a ja zmarszczyłem brwi.
- C-co?
Zapytałem nie mając pojęcia co wywołało u niego tę radość.
- Żartuje przecież. Chciałem Cię trochę rozruszać.
Powiedział jeszcze delikatnie chichocząc.
- Śmieszne kurwa! Naprawdę!
Nie wytrzymałem i rozpłakałem się. Wiem, że nie powinienem pokazywać swoich słabości, a już tym bardziej przed nim, jednak nie potrafiłem nad tym zapanować.
- Za 10 minut widzę Cię w salonie na dole.
Oznajmił mi i wyszedł. Byłem na niego wściekły za te głupie żarty, ale postanowiłem, że pójdę tam dla świętego spokoju. Po dokładnym odczekaniu tych 10 minut pojawiłem się w salonie na dole. Tom siedział na wielkiej sofie pijąc drinka, widziałem, że drugi taki sam stał na stole.
- Weź go i siadaj.
Rozkazał mi Tom i tak tez zrobiłem. Usiadłem obok niego i zacząłem sączyć po woli drinka spoglądając na Toma i w dalszym ciągu nie bardzo wiedząc jaki jest cel tego wszystkiego co się tutaj dzieje.
- Zrobisz mi dobrze.
Powiedział po chwili twierdząco.
- Yhm... i coś jeszcze?
Dopytałem unosząc brew i zaraz potem biorąc sporego łyka napoju.
- Na dzisiaj tylko tyle. To będzie twoja mała rozgrzewka przed poważniejszymi zadaniami w przyszłym czasie.
Skinąłem tylko głową i odłożyłem szklankę na stolik. Drink był świetnym pomyłem bo po nim poczułem się  wyluzowany i miałem nawet ochotę się z Tomem zabawić. Wszedłem całym swoim ciałem na sofę i zbliżyłem się do nóg Toma. Miałem słabą głowę, a drink musiał być dość mocny bo trochę chwiały mi się dłonie kiedy próbowałem zdjąć Tomowi spodnie i bokserki. On sam obserwował moje wyczyny cicho się śmiejąc. Kiedy jego olbrzym był już na wolności z westchnieniem zacząłem wtulać twarz w krocze i w uda Toma. Sam nie wiem czy to dlatego, że czułem się jakoś dziwnie zmęczony czy dlatego, że miałem w głowie kompletną pustkę i nie wiedziałem co powinienem dalej robić.
- Bill co Ci?
Zapytał rozbawiony Tom.
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem. Coś ewidentnie z moim drinkiem było nie tak. Teraz przez głowę przeszło mi, że Tom mógł mi tam coś dosypać, ale po jego minie widziałem, że zdecydowanie nie ma z tym nic wspólnego.
Uniósł się szybko i potrząsnął mną.
- Bill co się dzieje? Słyszysz mnie?
Patrzył na mnie wyraźnie zaniepokojony, a ja czułem jak odlatuje. Straciłem kontakt z Tomem i całą rzeczywistością, a zamiast tego wszystkiego widziałem kolorowe latające dookoła mnie motylki.

sobota, 27 kwietnia 2013

9.

9.

- Tom? Bill? Co się dzieje?
Zapytała z pewnością nie wierząc własnym oczom. Jej wzrok błądził ode mnie do Toma. Dziewczyna była kompletnie zdezorientowana, a ja nie wiedziałem jak mam jej to wytłumaczyć. Przecież sam większości z tego co się tu stało nie rozumiałem.
Tom zaśmiał się kpiąco.
- No co Amy, zdziwiona?
- Jak nas znalazłeś?
Zapytała od razu zachowując w przeciwieństwie do mnie absolutny spokój. Podziwiałem ją za to, że była taka silna mimo, że była kobietą. Niejeden facet mógłby jej tego pozazdrościć.
Zerknąłem na twarz Toma. Jego pewien siebie i zdecydowany wyraz twarzy mnie przerażał, wiedziałem, że taka postawa z jego strony nie wróży niczego dobrego.
- Zamontowałem Billowi GPS-a w dupie...
Odpowiedział jej, a następnie się zaśmiał.
W pierwszej chwili odruchowo złapałem się za tyłek zanim zorientowałem się, że to żart.
- Zabawne.
Mruknęła Amanda i splotła ręce na klatce piersiowej.
- Pytam poważnie.
Drążyła dalej.
- To raczej nie powinno Cię obchodzić suko.
Mówiąc to Tom podniósł się i wstał z łóżka. Trącił językiem kolczyk w wardze wyraźnie nad czymś sie zastanawiając.
- Nie możesz nam dać świętego spokoju? Zniszczyłeś nam życie, uwolniliśmy się od Ciebie, a ty nie chcesz dać za wygraną....odpuść Tom....
Dziewczyna zdawała się już prosić, niestety Tom był niewzruszony. Wiedziałem, że problem leży we mnie, więc postanowiłem walczyć chociaż o wolność Amandy.
- Tom, proszę pozwól jej odejść...
Wyszeptałem łamiącym się głosem i spojrzałem zaszklonym wzrokiem w jego czekoladowe tęczówki.
- W porządku, jesteś wolna.
Zwrócił się do dziewczyny po chwili milczenia.
- A Bill?
Oczywiście mogłem się tego spodziewać, że dziewczyna zamiast cieszyć się z odzyskanej wolności będzie sie interesować moim losem.
- Bill zostaje ze mną.
Podsumował krótko Tom.
- Dlaczego?
Amanda męczyła ten temat dalej, a ja modliłem się w myślach żeby zabrała swoje rzeczy i wyszła stąd zanim Tom się rozmyśli.
- Amy... proszę zostaw to.... po prostu... idź już...
Wyszeptałem i po moich policzkach wbrew mojej woli popłynęły przezroczyste łzy.
Dziewczyna pokręciła energicznie głową.
- Nigdy. Nie zostawię Cię z nim Bill, wyjdziemy stąd razem, albo wcale....
Spojrzała z determinacją w oczy Toma.
Tom wzruszył ramionami.
- Sądzę, że raczej ta druga wersja będzie miała miejsce...
Zakpił sobie śmiejąc się przy tym.
- Posłuchaj mnie zdziro bo nie wiem czy mówię nie wyraźnie czy Bozia pożałowała Ci inteligencji do zrozumienia tego co mówię. Bill jest moją własnością, nigdy, powtarzam NIGDY nie będzie wolny. Dałem Ci szansę na wolność, ale jeśli z niej nie skorzystasz nie myśl, że się tym przejmę. Jeśli staniesz mi na drodze, zabije Cię.
Powiedział stanowczo, a mnie przeszły ciarki po plecach.
- Amanda, uciekaj stąd! Błagam!
Nerwy puściły, tego było dla mnie za wiele. Przez te kilka dni wydarzyło się tak dużo, wszystko wywróciło się do góry nogami, nie byłem w stanie tego ogarnąć, mimo, że powoli gdzieś wewnątrz zaczynałem godzić się z tym, że tak wygląda moje życie, nigdy nie będzie już inaczej, a ja zawsze będę zależny od `kogoś`. Moje uczucia w stosunku do Toma kłóciły się ze sobą coraz bardziej. Nie wiedziałem jaka siła sprawia, że mimo wszystko kocham go i zależy mi na nim, ale uczucia miłości i nienawiści w stosunku do niego mieszały się tak często, że sam już chwilami nie wiedziałem czy mogę ufać temu co czułem w środku.
Amanda była uparta i  nie słuchała nawet tego co do niej mówiłem. Byłem w stanie zrozumieć, że wpakowaliśmy się w to razem, jest moją przyjaciółką, a przyjaciele nigdy nie zostawiają siebie w takiej sytuacji. Tylko dlaczego ona nie mogła zrozumieć mnie? Przecież błagam ją, żeby odpuściła. Jeśli Tom ją zabije w niczym mi to nie pomoże, a jedynie zaszkodzi.
- Amy... poradzę sobie, nic nie wskórasz... proszę Cię uratuj chociaż siebie... Tom mnie nie skrzywdzi...
Ostatnie powiedziałem niepewnym głosem patrząc smutnym wzrokiem w oczy Toma. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że w tamtym momencie prawdopodobnie mijałem się z prawdą, ale nie chciałem, żeby dziewczyna o tym wiedziała.
- Dobrze Bill.
Odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- Ale nie zostawię tego tak, jeszcze Cie od niego uwolnię, zobaczysz...
Zmierzyła surowym wzrokiem Toma po czym podeszła do swojej torby i zaczęła pakować do niej swoje rzeczy. Kiedy była gotowa podeszła do mnie i z łzami w oczach mocno przytuliła.
- Czekaj na mnie Bill, przysięgam, że Cię odnajdę i skończymy z Tomem raz na zawsze.
Wyszeptała, na koniec pocałowała mnie w usta i wyszła.
Siedziałem przez moment otumaniony nie rozumiejąc dlaczego posunęła się do takiego pocałunku, czyżbym nie był dla niej tylko przyjacielem? Miałem wielką nadzieję, że moje przypuszczenie jest błędne bo tego chyba bym nie zniósł.
- Ogarnij się, za pół godziny wyjeżdżamy.
Powiedział oschłym głosem Tom i w ślad za Amandą opuścił pokój.
Nie wytrzymując tego wszystkiego emocjonalnie rozpłakałem się jak dziecko. Łzy leciały, jedna za drugą po moich policzkach, kiedy się myłem, ubierałem, pakowałem... Nie potrafiłem tego opanować. Uchodził ze mnie cały ból który męczył mnie gdzieś tam w środku. Wtedy w pokoju pojawił się Tom. Spojrzał na mnie i od razu ciężko westchnął.
- Przestań. Po cholerę się tak mażesz.
Mruknął.
- To w niczym nie pomoże, musisz być silny, rozumiesz? Inaczej tego nie przetrwasz.
Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami i wielkim niezrozumieniem na twarzy.
O czym on mówił? Co takiego miałem przetrwać? To co ze mną wyprawiał? Czy to znaczy, że to kiedyś będzie miało koniec?
- Chodź...
Szepnął i wziął moją torbę.
Opuściliśmy hotel, a przed nim stał samochód Toma. Z obrażoną miną usiadłem na miejscu pasażera. Tom zapakował moją torbę do bagażnika i usiadł za kierownicą. Zanim ruszył spojrzał na mnie.
- Bill naprawdę nie masz czego tak przeżywać. Będziesz musiał uprawiać ze mną często sex, to fakt, ale poza tym nie będzie Ci się działa krzywda. Ba, powinieneś być szczęśliwy bo w gruncie rzeczy czeka Cię to o czym zawsze marzyłeś. Nigdy więcej nie będziesz musiał obsługiwać klientów, będziesz miał mnie tylko dla siebie, nie będę Cię nigdzie przetrzymywał. Jedyne czego będę od Ciebie oczekiwał to posłuszeństwo.
Patrzyłem na niego wyraźnie poddenerwowany. Miałem dość tego, że ktoś rządzi moim życiem i jeszcze robi mi łaskę, że będę mógł żyć jak normalni ludzie.
- Daruj sobie...
Prychnąłem i odwróciłem twarz w kierunku szyby. Tom nic na to nie odpowiedział i ruszył. Nie mieliśmy chyba zbyt długiej trasy do pokonania, ale nic mnie w tym momencie nie obchodziło. Wlepiałem zawzięcie wzrok w szybę obserwując mijane obiekty, ludzi...
Niespodziewanie Tom zatrzymał samochód na poboczu przy jakimś lasku. Już miałem pytać czy to są te jego 'obrzeża LA' ale nie zdążyłem nawet otworzyć ust bo natychmiast usłyszałem jego surowy głos.
- Wysiadaj....
Tak też zrobiłem. Wysiadłem z samochodu i spojrzałem na niego z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Nie to nie tutaj...
Odpowiedział mi z pewnością wcześniej poznając moje uczucia. W tym momencie uśmiechnął się w dość dziwny sposób i spojrzał na moje krocze co wywołało u mnie to, że z ciekawości sam na nie spojrzałem.
- Gacie w dół...
Zdążyłem usłyszeć tylko tyle i natychmiast zostałem pchnięty na maskę i od razu mocno do niej przyciśnięty.
Nie mogłem widzieć tego co działo się za mną bo silna ręka Toma nie pozwoliła mi nawet przekręcić głowy choć trochę w żadnym kierunku. Nawet przez materiał jego i moich spodni mogłem wyczuć jego nieźle nabrzmiałego penisa.
- Tom, co ty robisz...
Mruknąłem niezadowolony zaczynając się wiercić. Sex na masce samochodu w dodatku w lesie nie był w tym momencie szczytem moich marzeń.
- Od dawna miałem na to ochotę...
Sapnął mi do ucha i od razu mogłem poczuć jak wolną ręką rozpina moje spodnie.
Westchnąłem zrezygnowany i przylgnąłem całym ciałem do maski. Nie pozostało mi w tym momencie nic innego jak rozluźnić się w pełni żeby nie czuć bólu i też wyciągnąć z tego jakąś przyjemność. Próby sprzeciwu, a nawet prośby nic by tu nie dały.
Już po chwili byłem kompletnie nagi od pasa w dół, Tom również bo nie musiałem długo czekać żeby poczuć jak sie o nie ociera. Westchnąłem. Skłamałbym gdybym powiedział, że to nie było przyjemne. Do tego działało cholernie podniecająco. Rozsunąłem szerzej nogi żeby łatwiej mu było przedostać się pomiędzy moje pośladki.
- Rżnij mnie już Tom, błagam...
Wyszeptałem nie mogąc znieść narastającego z każdą chwilą podniecenia.
Tego Tomowi powtarzać nie musiałem, szybko poczułem jak jego penis się we mnie wdziera. Westchnąłem z przyjemności.
- Mmm tak...
Wymruczałem. Mój penis też domagał się odrobiny uwagi, ale nie wiedziałem czy prośba cokolwiek tu pomoże, mimo tego zaryzykowałem.
- Tom zwal mi proszę....
Wyszeptałem. Ku mojemu zdziwieniu mój alfons chwycił mojego penisa i zaczął go energicznie pocierać dłonią równocześnie zaczynając mnie pierdolić w tym samym tempie. Moje uda zaczęły się rytmicznie obijać o samochód, ale nie miało to w tamtej chwili znaczenia. Zawsze w chwilach wspólnej przyjemności potrafiłem wszystko wybaczyć Tomowi i być może to mnie w tym wszystkim najbardziej denerwowało. Chciałbym móc go zwyczajnie nienawidzić.
Tom z każdą chwilą podkręcał tempo, a ja czułem większą rozkosz.
- Oh.. tak...tak!!
Nie kontrolowałem dźwięków jakie z siebie wydawałem jęczałem, krzyczałem, a nawet mruczałem. Tom nie był gorszy bo co chwila słyszałem jego pomruki zadowolenia.
Ten sex z pewnością można było zaliczyć do tych szybkich. Już po chwili oboje przeżywaliśmy chwilę najwyższego uniesienia dochodząc praktycznie równocześnie. Przez moment staliśmy w bezruchu. W końcu kiedy poczułem, że uścisk Toma trochę sie rozluźnił odepchnąłem go i zacząłem się pospiesznie ubierać.
- Mam pełno spermy w tyłku...
Mruknąłem z wyrzutem i szybko wsiadłem do samochodu, chcąc jak najszybciej wziąć prysznic.