sobota, 7 listopada 2015

14.

14.

Mój sen przerwało uczucie zimna, jakby coś co mnie ogrzewało zniknęło. Rozchyliłem leniwie powieki, dotknąłem ręką miejsca obok. Pusto. Czyli to wszystko mi się śniło? Usiadłem przecierając oczy. Nie śniło mi się... tutaj wyraźnie ktoś leżał. Na poduszce wklęsły ślad, a kołdra odgięta w moją stronę. Może Tom poszedł przygotować dla nas obu śniadanie? Miło by było z jego strony. Ubrałem się i opuściłem pokój. Chyba za szybko zacząłem się cieszyć z nowej sytuacji. Scenariusz który przewidywałem powoli zaczyna się sprawdzać. Znalazłem go w salonie, siedzącego zupełnie nago na wielkiej kanapie i patrzącego gdzieś przed siebie.
- Tom?
Wydałem z siebie drżący dźwięk bo tylko na taki było mnie tej chwili stać. Niepewność zżerała mnie od środka, a dodatkowo mój zaspany głos zazwyczaj objawiał się delikatną chrypką.
Tom nawet nie drgnął, zupełnie jakby mnie nie słyszał, kompletnie nie reagował na moje słowa.
- Tom?
Powtórzyłem z całej siły starając się trochę mocniej wytężyć struny głosowe. Nadal nic. Zaczerpnąłem więcej powietrza mając w zamiarze przy trzecim podejściu już krzyknąć, jednak moje źrenice gwałtownie się poszerzyły kiedy Tom znienacka zerwał się z miejsca.
- Wstałeś już?
Zapytał podchodząc do mnie, a w jego oczach widziałem zagubienie. To pytanie ewidentnie nie miało sensu, zupełnie jakby nie widział, że nie śpię. W końcu stoję tu przed nim.
- Wszystko w porządku Tom?
Zapytałem kładąc moją drobną dłoń na jego ramieniu. Dziwne, ale poczułem niepokój. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że martwiłem się o niego.
- Zamyśliłem się. Jesteś głodny?
Wyjaśnił i równocześnie zapytał z troską w głosie czy nie czuje potrzeby zjedzenia czegoś.
- Tak.
Potwierdziłem kiwając głową.
- Świetnie, więc idź do kuchni i zrób śniadanie.
Odpowiedział mi, przez chwilę patrzyłem na niego z dużym zaskoczeniem, ale kiedy on delikatnie się uśmiechnął sam zachichotałem i podreptałem do kuchni, cały Tom.
Przygotowałem na szybko jakieś najprostsze kanapki i zrobiłem kawę. Postawiłem to wszystko na stole kuchennym i poszedlem po Toma. Trochę mnie zaskoczył widok który zastałem w korytarzu. Mój brat właśnie wkładał na nogi swoje obuwie i energicznie zgarnął z małego stoliczka kluczyki od swojego samochodu.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj. Mówię poważnie. Chyba, że chcesz oberwać.
Posłał mi srogie spojrzenie i w jednej sekundzie zniknął za drzwiami.
Właściwie to źle zrobił. Jak dotąd nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić, ale jego zakaz narobił mi ochoty by nieco zwiedzić okolicę. Tym bardziej, że zostawił mnie samego. Poszedł się gdzieś pewnie zabawić, a ja mam tutaj siedzieć sam i sie nudzić? Na pewno tak nie będzie. Wcale mnie ta jego groźba nie przestraszyła. Zbroiłem już gorsze rzeczy, gdyby chciał mnie stłuc czy zabić już dawno by to zrobił po numerze który razem z Amandą wywinęliśmy mu jeszcze w burdelu.
O mój Boże... Amanda. Łzy stanęły mi w oczach kiedy przypomniałem sobie o mojej przyjaciółce. Po tej nocy spędzonej z Tomem czułem się na tyle pewnie, że postanowiłem do niej zadzwonić. W tym celu skorzystałem ze stacjonarnego telefonu w willi Toma. Dobrze, że numer dziewczyny znałem na pamięć. Wystukałem go pospiesznie i przyłożyłem słuchawkę do ucha nerwowo wsłuchując się w irytujący sygnał oczekiwania. Byłem pełen obaw, miałem nadzieję, że z Amandą wszystko jest w porządku, że nie przydarzyło jej się nic złego.
- Tak, słucham?
Wypuściłem głośno powietrze z płuc kiedy tylko usłyszałem ten znajomy głos, na mojej twarzy w jednej sekundzie pojawił się szeroki uśmiech.
- Amanda? To ja, Bill.
Odezwałem sie natychmiast.
- Bill?! Drogi Boże... gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?
- Tak, kochana. Żyje, jestem cały i zdrowy. Mieszkam z Tomem w wielkiej białej willi, na obrzeżach LA, kierując się na wschód od centrum miasta. Jest w dość ustronnym miejscu, ale przejeżdżając tą drogą nie da się jej nie zauważyć. Toma akurat nie ma w domu, jeśli jesteś blisko, mogłabyś wpaść. Tak strasznie za tobą tęsknię...
- Ja za tobą też, mały. Będę jak najszybciej dam radę. Trzymaj się, do zobaczenia.
Tymi słowami dziewczyna zakończyła rozmowę. Poszedłem się odświeżyć i ubrać jakoś w miarę znośnie. Później wyszedłem przed dom i usiadłem na ostatnim schodku wypatrując dziewczyny.
Podskoczyłem do góry kiedy z taksówki która przystanęła przy szosie wysiadła dziewczyna o znajomej sylwetce.
- Amanda!!
Krzyczałem biegnąc w jej kierunku po czym wrzuciłem się jej w ramiona. Dziewczyna śmiejąc sie pogładziła moje długie, czarne włosy.
- Aż tak za mną tęskniłeś? Pokaż się..
Westchnęła ujmując w dłonie moją twarz.
- Idealna buźka bez zmian. Kamień z serca, że ten kutas cię nie skrzywdził.
- Nie było tak źle. Można powiedzieć, że trochę się opanował. Może coś zaczyna do niego docierać... mam taką nadzieję.
Uchwyciłem dłoń dziewczyny i pociągnąłem ją w stronę pewnie największego domu jaki w życiu widziała.
- Imponujące prawda?
Zapytałem z uśmiechem wprowadzając ją do środka budynku.
- Przyznam... że tak. Warunki zapewnił ci całkiem przyzwoite.
Zaśmiała się przysiadając na sofie, a ja wręczyłem jej szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Też za tobą tęskniłam, przyznaje. Każdego dnia się zastanawiałam czy nie zrobił ci czegoś złego.
W tym momencie zrobiła coś nieoczekiwanego, kompletnie mnie zamurowało kiedy przysunęła się do mnie i zaczęła składać delikatne pocałunki na moich wargach. Sparaliżowany nie byłem w stanie zareagować przez pierwsze parę chwil.
- Ee.. Amanda, co ty wyprawiasz? Wytłumacz mi to...
Mruknąłem cofając się trochę do tyłu. Dziewczyna tylko westchnęła.
- Myślę, że mogę być z tobą szczera. Już od dłuższego czasu znaczysz dla mnie coś więcej niż przyjaciel...
Otworzyłem szczerzej oczy, w pewnym sensie już kiedyś przeszło mi to przez myśl. Niestety to nie zmieniało faktu, że nie miałem pojęcia jak mam teraz zareagować by jej nie zranić, ani nie urazić w żaden sposób. Po pierwsze ja nie mogłem odwzajemnić tego uczucia bo po prostu go nie czułem i kochałem ją tylko jak przyjaciółkę, a po drugie... no cóż sytuacja była skomplikowana. Nawet gdybym chciał dać jej szansę był jeszcze Tom, pomijając fakt, że to jego kochałem, jestem jego własnością i on nigdy nie pozowli na to by było coś między mną i Amandą.
- Amy... nie zrozum mnie źle... ale sama wiesz. Jest Tom, to nigdy by się nie udało dopóki należę do niego. On nawet nie pozwoliłby ci się zbliżyć do mnie. Z reszta gdyby wiedział, że tu teraz jesteś strasznie by się gniewał bo miałaś zniknąć z mojego życia.
- Wiem Billy, wiem.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Ale samo zbliżenie się do ciebie w taki sposób wiele mi daje, naprawdę.
Uśmiechnąłem sie na te słowa i sam zbliżyłem się do niej dając jej bardziej konkretnego buziaka w same usta. Skoro tyle jej wystarczyło do szczęścia mogłem jej to dać. W końcu chciałem żeby była szczęśliwa. Nie przewidziałem tylko tego, że mogę się w to za mocno wciągnąć i posunąć trochę dalej.
Amanda nachyliła się nade mną pogłębiając nasz pocałunek, co nie ukrywam bardzo mi się podobało. Była tak delikatna, jak chyba jeszcze nikt z kim byłem w łóżku. Robiła to z prawdziwym uczuciem.
Zamruczałem cicho pozwalając jej sie ułożyć między moimi udami. Dziewczyna nawet nie odrywając ust od moich sprawnie rozpięła moje spodnie i wsunęła dłonie pod bokserki. Westchnąłem czując jak jej palce umiejętnie dotykają mojej męskości. Co by nie mówić, lata praktyki w burdelu zrobiły swoje w tej kwestii. Doskonale wiedziała jak ma to zrobić, żebym odczuł prawdziwą przyjemność.
- Mhmm... Amy... nie powinniśmy tego robić...
Udało mi się wymamrotać pomiędzy jej coraz bardziej zachłannymi pocałunkami.
Nie słuchała mnie już. Widać było, że miała ochotę od dawna zabawić się ze mną. I właściwie doszedłem do wniosku, że nie mam powodu by się jej opierać. W końcu Tom dawał mnie pieprzyć komu popadnie więc i teraz nie powinien mieć niczego przeciw temu, że sprawię sobie trochę przyjemności z koleżanką.
Nim się obejrzałem byłem już nagi od pasa w dół, a Amanda trzymała w ustach mojego członka. Żebym to ja pamiętał kiedy ostatni raz ktoś mi robił loda... Zawsze to ja byłem tym któremu przypadało to średnio przyjemne zadanie. Patrzyłem jak zahipnotyzowany w jej oczy czerpiąc z jej poczynań nie małą przyjemność. Nie ubliżając jej naprawdę była w tym perfekcjonalistką.
Pojękiwałem cicho jej imię za każdym razem kiedy zaciskała usta mocniej na moim penisie. Kompletnie straciłem kontakt z rzeczywistością i aż wstyd mi się zrobiło jak po dosłownie 2-3 minutach doszedłem z głośnym jękiem, spuszczając się akurat na brodę dziewczyny, która nie zdążyła w porę wyjąć mojej męskości z ust. Zaczerwieniłem się dysząc sobie cicho, niestety moje rumieńce nie umknęły uwadze Amandy.
- Daj spokój Bill. Potraktujmy to, że doszedłeś tak szybko jako komplement dla mnie.
Uśmiechnęła się i nachyliła nade mną by dać mi buziaka w usta po czym wróciła do swojej pierwotnej pozycji i chwyciła szklankę z sokiem, upijając z niej łyka. Ja w tym czasie szybko się pozbierałem i wcisnąłem na tyłek bokserki wraz ze spodniami.
Chrząknąłem cicho wskazując palcem na brodę mojej przyjaciółki.
- Ee.. może to głupio zabrzmi, ale masz moją spermę na brodzie.
Wziąłem serwetkę ze stołu i starłem jej ją zanim ona zdążyła to zrobić.
- Już, po kłopocie.
Wyszczerzyłem się i sam nie rozumiałem dlaczego czułem sie teraz w jej towarzystwie niezręcznie.
- Myśle, że będę się już zbierać, ze wzgledu na Toma... sam wiesz. Nie chciałabym się tutaj z nim spotkać. Ale jakbyś jeszcze kiedyś miał możliwość się ze mną zobaczyć, nie ważne czy tutaj czy jeśli dostaniesz jakieś pozwolenie na opuszczenie tej willi daj znać. Pamiętaj o mnie i dzwoń zawsze kiedy będziesz miał taką możliwość.
Powiedziała wstając. Dostałem jeszcze jednego intensywnego buziaka na pożegnanie.
Kiedy zostałem sam skuliłem się w samym rogu sofy na której dzisiaj doszło do tych dziwnych wydarzeń.
Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony podobało mi się to co Amanda mi zrobiła, z drugiej czułem się z tym źle bo to moja przyjaciółka, a z trzeciej strony jest jeszcze Tom. Sam nie wiedziałem co mam sobie o tym myśleć. W którymś momencie zasnąłem zmęczony przemyśleniami. Obudził mnie dopiero trzask drzwi wejściowych, było już ciemno, jak podejrzewałem mieliśmy późny wieczór. Tom musiał dopiero wrócić do domu. Nie myliłem się za bardzo. Po chwili w ogromnym salonie pojawił się mój brat. Co mnie zaskoczyło krwawił. Miał rozwalony łuk brwiowy. Spojrzałem na niego z przerażeniem, natomiast on skrzyżował  dłonie na klatce piersiowej i unosząc niezranioną brew do góry spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Co ci się stało?! Biłeś się?!
Wystrzeliłem pierwszy.
- Dobrze się dzisiaj bawiłeś?
Zapytał unikając odpowiedzi na moje pytanie.
- N-nie. Niekoniecznie. Co masz na myśli?
- Nic. Myślałem, że może chcesz mi o czymś powiedzieć.
Mruknął nalewając sobie wody do szklanki.
- To raczej ty powinieneś mi powiedzieć kto tak cię urządził.
- Porozmawiamy jutro.
Mruknął rzucając mi mógłbym rzec, że nieco zdenerwowane spojrzenie, od razu kiedy przełknął spory łyk wody, a później zniknął w korytarzu.
Miałem wrażenie, że jest na mnie o coś zły, ale nie było to jego klasyczne wkurwienie jak zazwyczaj. Zachowywał sie jakbym go gdzieś w jakiś spośób zawiódł.
Nawet przeszło mi przez myśl, że chodzi mu o dzisiejszą sytuację z Amandą, ale od razu odrzuciłem tą myśl. Nie chciałem nawet myśleć o tym co by było gdyby się rzeczywiście w jakiś sposób - być może i nawet nadprzyrodzony o tym dowiedział. Wiedziałem, że potrafi czerpać informacje o rzeczach o których tak naprawdę nie ma możliwości dowiedzenia się. Przełknąłem ślinę. Przez całą resztę nocy zastanawiałem się czy nie lepiej dla mnie byłoby gdybym się przyznał. Może uniknąłbym ewentualnej kary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz