niedziela, 23 czerwca 2013

11.

11.

Obudziłem się w kompletnych ciemnościach. Była noc i to było pewne, ale nie miałem pojęcia ile dni minęło. Po krótkiej ocenie otoczenia stwierdziłem, że leżę na sofie, a to oznaczało, że Tom nigdzie mnie nie przenosił. No właśnie, gdzie on jest? To świetne pytanie zwłaszcza, że chcę się dowiedzieć co tu się do cholery dzieje. Czemu odleciałem? Skoro to nie sprawka Toma to czyja?
- Tom...
Spróbowałem zawołać, ale mój głos był mocno zachrypnięty, a gardło kompletnie wyschnięte i nie potrafiłem nawet wydać z siebie głośniejszego dźwięku. Westchnąłem zrezygnowany. Czułem się słabo i wolałem nie ryzykować upadku podczas próby wstania. Złapałem więc wazon stojący na stole obok sofy i cisnąłem nim z całej siły o ścianę. Rozbił się na małe kawałeczki robiąc przy tym straszny hałas. Momentalnie w salonie zapaliło się światło i w pobliżu sofy pojawił się nieźle wkurwiony Tom. Splótł ręce na piersi i wpatrywał się we mnie.
- Widzę, że czujesz się już całkiem nieźle...
Powiedział z ironią.
- Ale to do cholery nie jest jeszcze powód, żeby demolować mi salon!
- Sorry...
Wyszeptałem.
- Nie miałem siły Cię zawołać... Możesz dać mi coś do picia?
Powiedziałem półgłosem. Tom skinął głową i wyszedł, a po chwili pojawił się ze szklanką wody w ręku którą mi podał. Pomógł mi usiąść i wtedy wziąłem pierwsze dwa łyki. To zdecydowanie mi pomogło.
- Tom co to w ogóle było?
Tom pokręcił nerwowo głową na bok.
- Nie wiem, kurwa, nie wiem. Jakimś wyjaśnieniem byłoby to, że facet który tu wczoraj był - Rico, dolał mi czegoś do whisky. Tylko, że ja czuje się dobrze dlatego nie mam pojęcia co tu się do cholery dzieje...
- Tom bo ty... przecież ty... ty nie jesteś człowiekiem...
Szepnąłem spuszczając wzrok.
- ... a-a ja nim jestem, jestem słaby, nie zapominaj o tym Tom.
Tom mocno zmarszczył czoło.
- A kto Ci powiedział, że ja nie jestem?
Tutaj parsknął.
- Owszem, może pozwoliłem Ci tak myśleć, ale nadszedł czas na chwilę szczerości Bill.
Teraz czułem się już kompletnie zagubiony. Po tym wszystkim co się wydarzyło naprawdę nie wiedziałem kiedy on mówi prawdę.
- Bill to tak banalnie proste.... ja po prostu potrafię wykorzystać zmysły i umiejętności o których istnieniu ty nawet nie masz pojęcia.
Oczywiście nadal nic nie rozumiałem, ale to, że Tom jest człowiekiem prawdę mówiąc sprawiło, że zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Co z tym Rico? Nie zapytasz go czy maczał w tym palce?
- Pytałem. Przysięgał, że nie ma z tym nic wspólnego.
- I tak po prostu mu wierzysz?
- Tak. Ten facet nie potrafi kłamać. Bill może ty po prostu nie potrafisz pić? Masz tak słaby łeb, że przy mocniejszym alkoholu od razu odpadasz?
- Nie, nie sądzę Tom. Pamiętasz ten dzień w którym się poznaliśmy?
Mimo tego wszystkiego uśmiechnąłem się na wspomnienie tego dnia.
- Wtedy wypiłem naprawdę dużo i czułem się świetnie. Przypomnij sobie co byłem w stanie zrobić w łóżku, od razu zrozumiesz, że tą ewentualność powinieneś odrzucić.
Tom zamyślił się przez moment, a potem zaśmiał.
- Masz rację.
Potwierdził moje słowa.
- Damy tej sprawie spokój. Jeśli coś podobnego zdarzy się ponownie to dopiero wtedy będziemy się tym martwić. Teraz wracaj do żywych.
Uśmiechnął się i już chciał odejść, ale zatrzymałem go.
- Tom, zaczekaj.... mam ochotę na jogurt truskawkowy.
W tym momencie mina Toma była bezcenna. Czy to naprawdę zabrzmiało tak głupio?
- Liczysz na to, że w środku nocy wsiądę do auta i pojadę do sklepu bo masz ochotę na jogurt?
Zapytał unosząc brew i parskając przy tym śmiechem.
Zrobiło mi się głupio. Może rzeczywiście ten pomysł do mądrych nie należał, ale Tom mógłby przecież odmówić i po prostu powiedzieć, że zrobi to jutro.
- Przepraszam. Ja po prostu mam straszną ochotę.
Szepnąłem i z powrotem się położyłem.
Tom po raz kolejny tej nocy zamyślił się.
- W kuchni są truskawki. Mogę spuścić Ci się do jakiegoś kubeczka, wymieszasz sobie moją spermę z truskawkami i jogurt truskawkowy gotowy...
Zakpił sobie.
- Zabawne...
Mruknąłem.
Tom westchnął.
- Dobra Bill, z racji, że już i tak mieszkasz w moim domu, dajesz mi dupy, a do tego jesteś moim bratem, jutro pojadę z tobą do centrum handlowego, ale pamiętaj, że będziesz odwiedzał to miejsce tylko raz w miesiącu więc lepiej kup wszystko na zapas.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Nie pamiętałem kiedy ostatnio byłem w sklepie, a kochałem to przecież.... do tego z Tomem... po prostu bajka.
- Naprawdę Tom? Będziemy razem oglądać i przymierzać ciuchy?
Zapytałem z entuzjazmem i momentalnie wszystkie siły do mnie wróciły bo wyskoczyłem z łóżka i rzuciłem się mu na szyję.
- Kocham Cię, kocham Cię, kocham!!!
Zacząłem go obcałowywać. Taka prosta rzecz, a dała mi szczęście którego nie zaznałem od tak dawna.
- Bill spokój...
Tom uwolnił się ode mnie w końcu śmiejąc się.
- Rano ja zrobię coś dla Ciebie, ale za to wieczorem liczę, że ty zrobisz coś dla mnie.
- Sex?
Zapytałem patrząc w jego duże czekoladowe oczy które widziałem dobrze mimo ciemności która panowała w pokoju.
- Tak.... długi, gorący i tym razem namiętny sex....
Zdziwiłem się trochę bo sądziłem, że Toma kręci tylko szybko, ostro i z najbardziej perwersyjnymi gierkami.
- Chcę małej odmiany. Muszę sprawdzić jak radzisz sobie jeśli chodzi o taki sex.
Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, a może bardziej marzenie o tym, że Tom kłamie, że coś do mnie czuje i chce mojej bliskości, a nie tylko szybkiego rżnięcia dla zaspokojenia swojego napięcia seksualnego.
- Dobrze Tom.
Szepnąłem patrząc mu w oczy. Dziwne, że zaczynałem odnosić wrażenie, że ucieczka z burdelu była strzałem w 10. Całe moje życie jak gdyby się zmieniło, nie obsługuje klientów tylko mojego Toma. Mam go na własność. Cały czas blisko siebie. Czy nie właśnie o tym marzyłem?

sobota, 1 czerwca 2013

10.

10.


Tom zatrzymał samochód pod naprawdę wypasioną białą willą. Na zielonym tle pięknego ogrodu wyglądała naprawdę imponująco. Z wrażenia, aż rozchyliłem usta co nie umknęło uwadze Toma bo od razu zaśmiał się.
- Nieźle się zapowiada, prawda braciszku?
Dorzucił zanim wysiadł z samochodu. Jak zaczarowany podążyłem za nim. Weszliśmy do środka i zacząłem się rozglądać. To było niesamowite, nigdy jeszcze nie byłem w tak wielkim pomieszczeniu.
- Będę miał tutaj swój pokój?
Zapytałem jakby nie bardzo mogąc w to uwierzyć.
- Dostaniesz swój pokój, ale jeśli mnie wkurzysz to piwnica będzie do twojej dyspozycji.
Powiedział Tom rzucając moje walizki w połowie korytarza.
- Wybierz sobie który Ci się podoba, umyj się i na razie nie zawracaj mi głowy. Mam coś ważnego do załatwienia.
Oznajmił mi w tym samym momencie odbierając dzwoniący już od jakiegoś czasu telefon. Zniknął gdzieś zanim zdążyłem się obejrzeć. Dziwne... ale nie wnikałem w to co się stało, byłem zbyt pochłonięty tym co miałem wokół siebie. Pozbierałem z ziemi moje walizki i wybrałem sobie spory, ale mimo to skromny na tle innych pokoi pokój. Rozpakowałem się i wszedłem do sporej łazienki która była w połączeniu z moim pokojem. Rozebrałem się i porządnie umyłem. Odświeżony, w ręczniku który był jedyną rzeczą okrywającą w tej chwili moje ciało wyszedłem z zamiarem założenia na siebie świeżych ubrań. W tym samym momencie dobiegły mnie krzyki z ogromnego salonu położonego piętro niżej na który z korytarza na tym piętrze był świetny widok. Otworzyłem drzwi i wyszedłem opierając się o poręcz schodów. Tom rozmawiał, a właściwie kłócił się z jakimś facetem, nie miałem pojęcia o czym bo porozumiewali się w jakimś dziwnym języku. Przykucnąłem i z uwagą ich obserwowałem. Tom stał tyłem do mnie więc czułem się bezpiecznie, że nie zauważy, że tak bezczelnie go podglądam. Trochę się pomyliłem o czym przekonałem się od razu.
- Bill na co się do kurwy gapisz?! Nie masz jakiś ciekawszych zajęć w swoim pokoju?!
W pierwszym momencie mnie zamurowało bo przecież nie mógł mnie widzieć, a jednak wiedział, że podglądam. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że przecież on wie wszystko.
- Przepraszam.
Szepnąłem żeby nie pogarszać sprawy i w pośpiechu cofnąłem się do swojego pokoju.
Wyszukałem w szafie odpowiednie ubranie i założyłem na siebie. Nie miałem co robić więc postanowiłem poleżeć ze słuchawkami w uszach. Dobra muzyka mnie uspokoiła i sprawiła, ze momentalnie zasnąłem.
Późnym wieczorem obudziło mnie szarpanie za ramie. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Toma.
Wyciągnął mi słuchawki z uszu, a ja patrzyłem na niego z wielkim znakiem zapytania wypisanym na twarzy.
- Mam dla Ciebie przykrą wiadomość. Podjąłem decyzję, że zostaniesz wykastrowany.
Powiedział ze śmiertelnie poważną miną, na co ja wpadłem w panikę. Wiedziałem, że potrafi mieć przeróżne nawet najbardziej chore pomysły, nic mnie już nie dziwiło z jego strony. Zerwałem się z łóżka i patrzyłem na niego w przerażeniu.
- Nie... jak to.... dla-dlaczego!? nie możesz mi tego zrobić!
Tom wybuchnął głośnym śmiechem, a ja zmarszczyłem brwi.
- C-co?
Zapytałem nie mając pojęcia co wywołało u niego tę radość.
- Żartuje przecież. Chciałem Cię trochę rozruszać.
Powiedział jeszcze delikatnie chichocząc.
- Śmieszne kurwa! Naprawdę!
Nie wytrzymałem i rozpłakałem się. Wiem, że nie powinienem pokazywać swoich słabości, a już tym bardziej przed nim, jednak nie potrafiłem nad tym zapanować.
- Za 10 minut widzę Cię w salonie na dole.
Oznajmił mi i wyszedł. Byłem na niego wściekły za te głupie żarty, ale postanowiłem, że pójdę tam dla świętego spokoju. Po dokładnym odczekaniu tych 10 minut pojawiłem się w salonie na dole. Tom siedział na wielkiej sofie pijąc drinka, widziałem, że drugi taki sam stał na stole.
- Weź go i siadaj.
Rozkazał mi Tom i tak tez zrobiłem. Usiadłem obok niego i zacząłem sączyć po woli drinka spoglądając na Toma i w dalszym ciągu nie bardzo wiedząc jaki jest cel tego wszystkiego co się tutaj dzieje.
- Zrobisz mi dobrze.
Powiedział po chwili twierdząco.
- Yhm... i coś jeszcze?
Dopytałem unosząc brew i zaraz potem biorąc sporego łyka napoju.
- Na dzisiaj tylko tyle. To będzie twoja mała rozgrzewka przed poważniejszymi zadaniami w przyszłym czasie.
Skinąłem tylko głową i odłożyłem szklankę na stolik. Drink był świetnym pomyłem bo po nim poczułem się  wyluzowany i miałem nawet ochotę się z Tomem zabawić. Wszedłem całym swoim ciałem na sofę i zbliżyłem się do nóg Toma. Miałem słabą głowę, a drink musiał być dość mocny bo trochę chwiały mi się dłonie kiedy próbowałem zdjąć Tomowi spodnie i bokserki. On sam obserwował moje wyczyny cicho się śmiejąc. Kiedy jego olbrzym był już na wolności z westchnieniem zacząłem wtulać twarz w krocze i w uda Toma. Sam nie wiem czy to dlatego, że czułem się jakoś dziwnie zmęczony czy dlatego, że miałem w głowie kompletną pustkę i nie wiedziałem co powinienem dalej robić.
- Bill co Ci?
Zapytał rozbawiony Tom.
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem. Coś ewidentnie z moim drinkiem było nie tak. Teraz przez głowę przeszło mi, że Tom mógł mi tam coś dosypać, ale po jego minie widziałem, że zdecydowanie nie ma z tym nic wspólnego.
Uniósł się szybko i potrząsnął mną.
- Bill co się dzieje? Słyszysz mnie?
Patrzył na mnie wyraźnie zaniepokojony, a ja czułem jak odlatuje. Straciłem kontakt z Tomem i całą rzeczywistością, a zamiast tego wszystkiego widziałem kolorowe latające dookoła mnie motylki.