sobota, 23 marca 2013

6.

6.

- Jeśli to zrobisz, zabije Cię!
Krzyczał na mnie dalej bezskutecznie usiłując mnie z siebie zepchnąć.
- Już to zrobiłem...
Zaśmiałem mu się w twarz.
- Twoja dziwka rozdziewiczyła Ci tyłek, no popatrz kto by pomyślał...
Kpiłem sobie z niego odczuwając niemałą satysfakcję z wyrazu jego twarzy i domyślając się jak podle musi się teraz czuć. Co z tego, że mógł mnie zabić. Mimo, że wierzyłem w to, że mu się nie uda to nie żałowałbym tego co zrobiłem nawet gdyby konsekwencją tego była powolna śmierć w męczarniach. Ktoś musiał uświadomić Tomowi jak zniszczył życie moje i wielu innych osób. Ktoś musiał sprawić żeby poczuł sie tak jak my. Widocznie tylko mnie było stać na to żeby tą sprawiedliwość wymierzyć.
Nerwowo zacisnąłem szczękę i jeszcze bardziej oparłem się rękami o brzuch Toma przechylając się do przodu i mając jego oczy w niebezpiecznie bliskiej odległości swoich.
- Myślisz, że boje się śmierci?
Zadałem mu pytanie.
- Gdyby tak było nigdy bym się na to nie zdecydował. Nie obchodzi mnie czy zadasz mi potem ból dwa razy większy niż ja Tobie teraz. Ważne, że będziesz cierpiał, że poczujesz się upokorzony, przestaniesz traktować siebie jak stu procentowego faceta, znienawidzisz swoje ciało.... Nawet nie wiesz od jak dawna marzę o tym żebyś poczuł to samo co ja...
Zmieniłem nieco ton na spokojniejszy.
- Kochałem Cię Tom, nadal Cię kocham, ale nienawiść do Ciebie jest silniejsza.... zaufałem Ci, a ty to wykorzystałeś, nigdy Ci tego nie daruje....
Tom mimo bólu jaki mu teraz sprawiałem patrzył na mnie zimnym i pełnym nienawiści spojrzeniem. Teraz już nie wytrzymałem. Złapałem jego biodra i uniosłem trochę do góry po czym zacząłem pieprzyć go bez opamiętania. Mocno, szybko i głęboko bez cienia delikatności. Nie zważałem w ogóle na jego jęki bólu. Nawet ta świadomość, że sprawiam mu teraz przeogromny ból nie była w stanie mnie zatrzymać. Wszystko się we mnie gotowało, zacząłem wbijać paznokcie w jego biodra. Przyjemność połączona z uczuciem zemsty była jak narkotyk. Odchyliłem głowę do tyłu i przymykając oczy pozwoliłem sobie na głośniejsze jęki przyjemności.  Wkrótce poczułem, że mój penis łatwiej wchodzi w Toma, jakby z większym poślizgiem.
Otworzyłem oczy i spojrzałem w tamtym kierunku. Jego tyłek zaczął krwawić. Nie powinienem się dziwić w końcu po tym jak go zjechałem to było do przewidzenia. Powróciłem do ostrego pierdolenia go. Byłem już prawie na szczycie rozkoszy więc jeszcze kilka pewnych ruchów w nim załatwiły całą sprawę. Kiedy spuściłem się w jego tyłek przez moment pozostałem bez ruchu, później z niego wyszedłem i triumfalnym uśmiechem obserwowałem jak z jego tyłka wycieka krew pomieszana z moją spermą. Mhm tak, w końcu masz za swoje Tom, zapamiętasz moją miłość do końca życia. Zabawiłbym się z nim dłużej, ale właśnie dotarło do mnie, że teraz nadeszła pora na ratowanie własnego tyłka. Szybko włożyłem na siebie ubranie wymknąłem się z pokoju, na korytarzu już czekała Amanda.
- I jak masz kasę?
Zapytałem podekscytowany całą sytuacją.
Dziewczyna z uśmiechem pokiwała głową na potwierdzenie moich słów.
- I to całkiem sporą sumkę...
Zaśmialiśmy się razem i szybko opuściliśmy klub. Nasze kroki od razu skierowaliśmy na lotnisko było dla nas jasne, że musimy opuścić Berlin i najlepiej zwiać za granicę, jak najdalej. Wybór padł na Los Angeles. Po długim męczącym locie w końcu byliśmy na miejscu. Tak naprawdę dopiero wtedy mogłem odetchnąć z ulgą. Byłem wolny, poza zasięgiem Toma. Miałem wolną wolę i mogłem robić co chciałem, gdzie chciałem. Nie musiałem już z nikim uprawiać sexu z przymusu. To było niesamowite uczucie którego od tak dawna nie doświadczyłem. Zatrzymaliśmy się w hotelu z zamiarem poszukania w tym czasie czegoś na stałe. Oczywiście wzięliśmy tylko jeden pokój - musieliśmy oszczędzać, ale na szczęście każde z nas miało swoje własne osobne łóżko.
- Niesamowite, że nam się udało...
Westchnąłem opadając na łóżko hotelowe.
- Wiesz Bill nie żałuje, że dałam Ci się na to namówić bo ten pomysł był genialny..... ale cały czas czuje jakiś niepokój, co jeśli kiedyś, gdzieś przypadkowo spotkamy Toma?
Mówiąc to Amanda usiadła na brzegu mojego łóżka. Widziałem po niej, że trochę się tego wszystkiego boi, jednak ja nie podzielałem jej strachu. Naprawdę nie sądziłem, że Tom będzie nas szukał akurat w LA. Nie ma tyle pieniędzy, żeby przeszukać cały świat w poszukiwaniu dwóch dziwek bo przecież nie miał pojęcia gdzie się znajdujemy, z jego punktu widzenia mogliśmy być wszędzie.
- Amy nie martw się jestem pewien, że tutaj nigdy nas nie znajdzie....
Uśmiechnąłem się promiennie.
- Zastanawiam się kto go znajdzie i uwolni...
Szepnęła.
- Hehe kochana, nie sądzę żeby jakaś dziwka była chętna do uwolnienia go.... poza tym jeśli nawet to Tom będzie upokorzony do granic możliwości jeśli któraś z jego szmat zobaczy go w tym stanie...
Amanda uśmiechnęła się do mnie i przyznała mi rację.
- Wiesz co Bill chce dziś zaszaleć, pójdę do jakiegoś klubu, napije się, może poznam ciekawych ludzi, przydaliby nam się jacyś nowi znajomi, przyjaciele....
Jej pomysł wydawał mi się całkiem niezły, ale ja czułem się zmęczony dlatego nie poszedłem z nią. Umówiliśmy się, że w razie czego oboje będziemy pod telefonem, a poza tym Amanda obowiązkowo rano będzie w domu, gdyby tak się nie stało mogę zacząć się o nią martwić.
Wieczorem kiedy dziewczyna wyszykowała się i opuściła  nasz pokój hotelowy zostałem sam. Wziąłem długi i relaksujący prysznic. Woda powoli opłukiwała moje ciało z tych wszystkich brudów z lat spędzonych w burdelu. Czułem się jakby to było moje oczyszczenie, jakbym zaczynał wszystko, całe życie od nowa.
Nałożyłem na swoje drobne ciało cieplutki hotelowy szlafrok i powędrowałem do pokoju. Ułożyłem się na moim łóżku i dopiero teraz zacząłem odczuwać wyrzuty sumienia. Nachodziły mnie dziwne myśli. Zastanawiałem się czy Tom bardzo cierpiał, czy nadal cierpi.... a co jeśli nikt go nie odnajdzie? Umrze z głodu, pragnienia, wykrwawi się...co jeszcze... Jak mogłem być taki głupi. Przecież go kocham nie chcę jego śmierci, jak w ogóle mogłem go tak skrzywdzić, sam siebie nie poznawałem. Miałem mętlik w głowie z jednej strony byłem dumny z tego co zrobiłem, natomiast z drugiej te wszystkie domysły co może mu sie stać i jak bardzo cierpi wywoływały u mnie przerażenie. Wpadłem w końcu na pomysł, miałem numer do Susie jednej z dziwek. Wstałem i poszedłem na dół skorzystać z telefonu hotelowego. Musiałem jej powiedzieć żeby uwolniła Toma i zajęła sie nim. Chociaż tyle mogłem zrobić dla świętego spokoju.

1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc, liczę że Bill jak najszybciej spotka gdzieś Toma albo wróci do niego. Podoba mi się motyw z... burdelem:) Strasznie mnie to rajcuje :)

    OdpowiedzUsuń